Zaczyna się od niewinnego kredytu konsumpcyjnego. Kupujemy nowy odkurzacz, remontujemy mieszkanie. Ale w pracy zaczyna się psuć. Szef opóźnia wypłaty. Wreszcie proponuje przejście na pół etatu albo zwolnienie. Godzicie się, bo w waszej miejscowości mało jest ofert pracy. Zaczynacie się potykać ze spłatą rat. Windykatorzy wydzwaniają, cisną, uprzykrzają życie. Więc bierzecie kolejną chwilówkę, żeby przestali wreszcie dzwonić. Jednak warunki pożyczki okazują się jeszcze gorsze. A windykacja uruchamia się już po jednej opóźnionej racie. Bierzecie jakieś fuchy, staracie się mniej wydawać, ale dług żyje już własnym życiem. Jest jak kula śniegowa. Kolejne pożyczki tylko pogarszają sytuację. Trzeba coś zrobić. Ale w bankach już byliście. Nie mając stałej umowy o pracę na pełny etat nie ma co marzyć o kredycie na cywilizowanych warunkach. Wreszcie pani Ania natrafia w Internecie na pana Antoniego. „Dobrego człowieka”, który ją rozumie i wie jak się poruszać w zawiłym świecie finansów. Załatwi kredyt w banku. Konsolidacyjny. Wreszcie będzie tylko jedna rata i to taka, którą pani Ania da radę regularnie płacić. „W końcu od tego są banki”, mówi pan Antoni, a pani Ania nie wie jak mu dziękować. Ale takiego kredytu nie załatwia się od ręki. To trochę potrwa, a na razie będzie pożyczka, która pozwoli na „ogarnięcie” sytuacji. Oczywiście będzie potrzebna jakaś gwarancja, najlepiej nieruchomość. I pani Ania idzie z panem Antonim do notariusza. Nie idzie, a właściwie jedzie, bo pożyczkodawca ma „swojego” zaufanego notariusza. Zaufany notariusz jest bardzo uprzejmy i załatwia wszystko w rekordowym tempie.
Nieszczęsna dłużniczka jest wreszcie spokojna. Trzyma w garści wprawdzie zaledwie połowę sumy wpisanej w akcie notarialnym, ale to i tak dużo pieniędzy, a swemu wybawicielowi ufa, że resztę dostanie później. Dopiero w domu mąż doczytał się z aktu, że sprzedała mieszkanie za 20% jego wartości. Kobieta próbuje wyjaśnić mężowi, że zaraz dostanie obiecany kredyt w banku i spłaci pana Antoniego, że nie stracą domu. Oszust jednak nie odbiera od niej telefonu. Sprzedał dom komuś innemu i ten ktoś ich teraz wyrzuca.
Piotr Ikonowicz