Społeczny Rzecznik Praw Obywatelskich

Życie pod młotek

Może gdyby nie było tak łatwo zlicytować mieszkania czy domu kredytów udzielano by mniej chętnie? Ilość osób, którym grozi licytacja jedynego dachu nad głową z powodu nie spłaconych kredytów jest porażająca. Często są to kwoty niewspółmiernie niskie w stosunku do wartości licytowanego lokum. Wtedy ludzie sami pchają się w ręce lichwiarzy i pożyczają na skrajnie niekorzystnych warunkach, byle tylko oddalić od siebie widmo licytacji. Jednak spirala długu działa w ten sposób, że licytacja następuje, tylko później i z powodu dużo większego długu. Kiedy już w sądzie pojawia się informacja, że będziemy licytowani do naszych drzwi pukają „dobrodzieje”. Słyszeli o naszym kłopocie i chcą nam pomóc. Zwykle taka „pomoc” kończy się bardzo źle. To sępy, lichwiarze, ludzie nierzadko wywodzący się ze świata przestępczego, tyle że poubierani w ładne garnitury i sukienki. Kiedy kwota długu jest stosunkowo niewielka a wartość nieruchomości duża, zdarza nam się zaapelować do ludzi dobrej woli, żeby się zrzucili i pomogli zapobiec licytacji. Wielokrotnie dzięki wpłacającym udało się regulować dług i uratować rodzinę przed utratą domu czy mieszkania. Wtedy jednak warto zadbać o objęcie takiej rodziny opieką, doradztwem, które pozwoli zapobiec powtórzeniu się podobnej sytuacji. Choć zwykle sam strach przed licytacją jest wystarczającą przestrogą przed zaciąganiem kolejnych niekorzystnych pożyczek. Zwykła procedura to jednak negocjacje z wierzycielami w wyniku których dłużnik dostaje możliwość powrotu do spłaty ratalnej kredytu, a w trudniejszych przypadkach, wierzyciel uwalnia hipotekę pozwalając dłużnikowi sprzedać nieruchomość „z wolnej ręki” na o wiele korzystniejszych warunkach niż gdyby miałaby być ona zlicytowana. To jednak wymaga dobrej woli wierzycieli, bo gdy okopują się oni na stanowisku „spłata całego długu albo licytacja”, to pozostaje nam opóźnianie całej procedury np. przez zaskarżanie wyceny nieruchomości i szukanie dla pozbawianych dachu nad głowa jakiejś mieszkaniowej alternatywy, np. w postaci wynajmu mieszkania z zasobów gminy. To ostatnie jest łatwiejsze jeśli gmina akurat dysponuje lokalami a rodzina ma małe dzieci.

Piotr Ikonowicz